1 wrz 2017

Rozdział Drugi

Nastał świt. Było coś niezwykłego w każdym promieniu słońca, które przebijało się przez szczeliny Lwiej Skały, by oświetlić jej czubek. Rozciągający się z niego widok nie mógł równać się z niczym innym, żadne miejsce w Afryce nie potrafiło wzbudzić w Makini zarówno narastającego uczucia dumy, potęgi, jak i spokoju. Miejsce to napawało ją siłą, a prestiżowa rola, którą odgrywało nie tylko w świecie, ale i w Kręgu Życia, nie miała konkurencji. Wierzenia mówiły, że gdyby Lwia Skała uległa zniszczeniu, wraz z nią upadłoby całe mocarstwo.


Na jej czubku pojawił się Sarhaan. Widząc Makini, lekkim truchtem zeskoczył na kamienie, aby w końcu znaleźć się przed przyjaciółką.

– Witaj, Makini – Sarhaan ukłonił się nisko, na co szamanka pokręcił głową.

– Nie ma takiej potrzeby – rzekła. – Chciałabym jak najszybciej zobaczyć Twoją córkę. Nie rozumiem jak mogłam tego nie zauważyć podczas namaszczenia.

W grocie już czekała na nich Jua. Makini nie umknęło spojrzenie, jakim ich obdarzyła, gdy podeszli do Safi - widać było w nim lęk.

Mała Safi natomiast nie przejawiała objawów strachu, wręcz przeciwnie, najbardziej zainteresowała ją brązowa grzechotka, która przywiązana była do drewnianej laski Makini, nazywanej Kijem Mijuzi. Lwiątko powoli otwierało oczka, ale za każdym razem, gdy “zabawka” znalazła się w zasięgu jej łapek, małe ślepia Safi rozszerzały się, a lwiczka próbowała ją zahaczyć pazurkiem.

– Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło – powiedziała cicho Jua, nie spuszczając wzroku z córki  i naginając jej lekko ucho, ukazując pokrytą już delikatnym strupkiem ranę.  – Sarhaan zauważył to wczoraj późnym wieczorem. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak przerażonego.

Lew pokiwał głową.

– To prawda - rzekł. – Czy wiesz co to jest? Nie wygląda na zwyczajną ranę, może coś oznacza?

Makini już to widziała. Dawno, ale nigdy nie mogła tego zapomnieć.

Nie miała znamienia na tylnej części ucha, dyskretnie ukrytego przed światem, lecz na policzku, nieregularne i parszywe. Makini próbowała jej pomóc, dowiedzieć się co oznacza, ale Duchy Przodków, nie wiedzieć czemu uporczywie odwodziły ją od niemalże każdej poszlaki. Lwiczka obarczona ohydną skazą co jakiś czas pojawiała się na Lwiej Ziemi, aż w końcu przepadła bez śladu, a wraz z nią zniknęła tajemnica znaku na jej obliczu.

Od tamtego dnia nigdy nie zetknęła się z czymś takim. Aż do dzisiaj.

– To rana, po której zostanie bardzo nieciekawa, okrągła blizna – odrzekła Makini, delikatnie przesuwając po niej palcem. – Rozumiem, że nie było nikogo, kto mógłby ją zadać małej Safi?

– Nie – potwierdziła Jua. – Wydaje mi się, że ma to już od urodzenia, ale po prostu tego nie zauważyliśmy. Tylko od kiedy takie rany robią się same?

Makini westchnęła ciężko, biorąc Safi na ręce i przyglądając się jej drobnemu pyszczkowi. Czuła, że sprawy przybierają nieciekawy obrót, ale nie wiedziała, jak mogłaby im zapobiec.

– Nie robią – odpowiedziała cicho, bardziej do Safi niż do Juy.

*

Wizyta Makini wcale nie uspokoiła Sarhaana i Juy. Chociaż sędziwa szamanka zapewniła, że spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej o osobliwej ranie, to wciąż pozostawali bez odpowiedzi.

Minęło parę dni. Maluchy już całkowicie otworzyły oczka, a Sarhaan nie mógł usiedzieć z radości, gdy Pinto próbował się do niego podczołgać - niezdarnie, ale z pewnością z wielkim zapałem.

Tej nocy znowu padał deszcz. Ostatnimi czasy ulewy zniszczyły wiele drzew, które nieprzyzwyczajone do tak silnych wichur, wyginały się aż do samej ziemi, pozbawiając schronienia ptaki i małe zwierzęta. Całe stado zebrało się na wierzchołku Lwiej Skały, by prosić boga burzy Shango o przebaczenie i łaskę dla ich krainy.

Sarhaan postanowił spędzić ten czas w grocie, z dala od reszty lwic i lwów, z dala od miejsc, w których niegdyś przebywał z Gizą. Nigdy nie był zbyt wierzący - wiedział, że dusze zmarłych zostają zapisane w gwiazdach, ale modły odprawiane do Duchów Przeszłości nie miały dla niego sensu - ani razu nie zdarzyło mu się, by te go wysłuchały.

Pinto, Wazi i Safi baraszkowali po grocie, bawiąc się chamaechorem*. Gdy uschnięta roślinka wpadła na Sarhaana, Safi rzuciła się na ojca i zaczęła gryźć jego łapę.

– Tęsknię za waszą mamą – powiedział cicho Sarhaan, nawet nie mając pojęcia dlaczego postanowił wypowiedzieć te słowa na głos. Tłumił je od tylu dni, a milczący ból potrafił wykańczać cicho i wolno. Nie rozmawiał z nikim na ten temat od czasu pogrzebu, nawet w Jui nie potrafił odnaleźć oparcia, wiedząc, że ta przecież go zrozumie.

Westchnął cicho. Teraz nikt go nie słyszał ani nie widział, mógł więc pozwolić sobie na chwilę słabości.

Zaczął opowiadać maleństwom o ich matce. A jej historia była wspaniała…

*

“Deszcze nigdy nie były litościwe dla mieszkańców Mrocznej Ziemi, zwanej też Masika’nchi, co dosłownie znaczyło “ziemia narodzona podczas pory deszczowej”. Często dochodziło do powodzi, która zalewała groty zamieszkane przez tamtejsze lwy, jednakże skromne stado nigdy nie mogło przesiedlić się w jakiekolwiek inne miejsce. Wszystko z powodu przypiętej mu sprzed laty łatki, która określała ich “zdrajcami i przeklętymi mordercami”, chociaż niewielu wiedziało, czym tak naprawdę zasłużyli sobie na taką zniewagę.

Mwezi, obecny władca Mrocznej Ziemi i jego małżonka Nafsi wiedzieli. Wiązało się to z wydarzeniami mającymi miejsce setki, a może i tysiące lat temu, gdy ogarnięte mrokiem lwy i lwice wymordowały wszystkie noworodki oraz starsze lwiątka, by pozbawić krainę jakiegokolwiek sposobu na przedłużenie rodu.

Po tym wydarzeniu wydawałoby się, że wszystko zaczęło się kruszyć. Strach i zło powoli ogarniały całą krainę, a nikt nie przychodził na ratunek…”

– Nafsi? – ze snu wyrwał lwicę głos jej męża, Mweziego.

– Słucham – mruknęła Nafsi, poirytowana tak nagłym przebudzeniem. Łapy zdrętwiały jej od leżenia na kamiennym podłożu, a ciemnobrązowa sierść pokryta była kawałkami mchu.

– Upolowałem całkiem dorodną antylopę.

– Znowu byłeś na Lwiej Ziemi?

– Spokojnie, nikt mnie nie widział, w nocy Lwia Straż nie jest tak szybka jak ja. Tym bardziej, że ostatnimi czasy stracili jednego z jej członków.

– Wiesz kogo?

– Nie mam pojęcia.

Nafsi prychnęła, omijając Mweziego, po czym wyszła z groty, by przywitać lodowate krople deszczu na jej jeszcze rozgrzanym ciele. Nic się nie zmieniło, mimo dużej ulewy mieszkańcy Mrocznej Ziemi poradzili sobie ze zbierającą się wodą. Nie mogłaby znieść myśli o tym, że przez zalanie jaskiń znowu trzeba byłoby spać na ostrych, oślizgłych głazach.

– Słyszałem jeszcze coś – Mwezi ponownie próbował podjąć rozmowę, gdy Nafsi zasiadła do kolacji. Nie spojrzała na niego, przeżuwając kawałek antylopy, ale zastrzygła uszami, dając znak, że słucha.

– Sarhaanowi urodziły się lwiątka. Z tego, co podsłuchałem z rozmowy między Strażnikami wynika, że któreś z nich ma takie dziwne znamię za uchem, ale nie pytali się Sarhaana o co chodzi, bo nie chcieli, by…

Nafsi momentalnie zerwała się z ziemi, jej ciemnoczerwone oczy błyszczały, przebijając się przez ciemną noc, a ciało trzęsło się z rozgorączkowania.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! – krzyknęła, krążąc w kółko, próbując ogarnąć myśli i ochłonąć, ale jak mogła się uspokoić, gdy to, czego tak pragnęła było na wyciągnięcie łapy?

Nie czekając na odpowiedź, zniknęła w dżungli oddzielającej jej krainę od Lwiej Ziemi. Dzieliło ją parę godzin drogi w nacierającym na nią deszczu, ale w tej chwili nie miało to najmniejszego znaczenia. Nie liczyło się nic innego, jak bycie tam pierwszym.

Bała się, że ona ją uprzedzi.

Oryginalnie opublikowane 30 lipca 2012 o 17:39

_________________

*są to małe uschnięte rośliny w kształcie kulek, które często można spotkać w westernach - o coś takiego (tak, wiem, że inna nazwa to biegacz stepowy, ale "chamaechor" brzmi fajniej :)

Dziękuję Wam z całego serca za cierpliwość. Rozdziały pewnie będą pojawiać się 1-2 razy na miesiąc, pragnę napisać je naprawdę porządnie.
Pewnie wielu z Was jeszcze nie ma pojęcia, o co w tej historii chodzi i czemu jest tu tyle opisów i krain i postaci. Ale spokojnie, już w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni i mam nadzieję, że opowieść Was wciągnie.

Pozdrawiam i do zobaczenia w następnym rozdziale!

25 komentarzy:

  1. Notka perfekcyjna, tylko błagam, nie uśmiercaj Safi, jest taka fajna.. Proszę..

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się ciekawie, super notka :). Mam nadzieję, że nic się Safi nie stanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie uśmiercaj proszę Cię Safi! Ten koniec mnie troszkę zdołował :( Ale mam nadzieję, że nic się nie stanie :D Cóż, notka jak zwykle jest prześwietna :)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka superowa. Jestem ciekawa co się stanie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również jestem ciekawa co się stanie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się boję, co będzie dalej... notka świetna. Zapraszam na mojego bloga: www.krol-lew4-stado-kovu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAJEBISTY ROZDZIAŁEK <33333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział, jak zawsze ciekawy :) Co do pytania, ja nie pogardziłabym takim blogiem, ale na tak długo zniknęłaś z ŻM, że boję się, że tamten blog czeka smutny los... :(
    Dodasz zakładkę z bohaterami?
    Pozdrawiam,
    Mfalme Lioness
    P.S. Dziękuję za tak miły komentarz na Historii Migaris! Sprawił mi ogromną radość :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, dzisiaj zabieram się za Historię Lucyfero :D

      Zakładka z bohaterami się tworzy, problemem jest to, że mam wielkie marzenie, by narysować wszystkie postaci samodzielnie, co niestety jest zadaniem dość długoterminowym :/

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział niesamowity!
    Twoje opisy są świetne, uwielbiam je czytać – można wszystko sobie idealnie wyobrazić, wczuć się.
    Mam nadzieję, że Milele nic się nie stanie, aczkolwiek mam co do tego złe przeczucia.
    Podobał mi się fragment, w którym występuje Nafsi. Jestem ciekawa, przed kim chce dotrzeć pierwsza do Safi.
    Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg, życzę mnóstwa weny i pozdrawiam ciepło :) <3


    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny wspaniały wpis. O nowy blog o Kl może być też świetnym pomysłem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda że szaman od razu nie wyjawił im wszystkuego.
    Czy na końcu histori Safi tzn. Milele wróci na LZ czy zostanie gdzieś tam w afryce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem czemu wszyscy piszą o tej Milele, kto to w ogóle jest, bo ja nie wiem xd

      Usuń
  13. Powracanie do tej historii po takim czasie to wspaniałe uczucie, tym bardziej, że napisane na nowo rozdziały są wręcz doskonałe :) Rozpoznaję postacie, zwłaszcza powrót Nafsi mnie ucieszył.

    Kocham twoje opisy :D Dodają światu przedstawionemu wiarygodności, wszystko jest logiczne i można się wczuwać, jakby Lwia Ziemia i Mroczna Ziemia gdzieś istniały naprawdę.

    Ucieszyło mnie wspomnienie o Lwiej Straży. Jestem ciekawa, czy składa się z samych lwów, czy inne zwierzęta też w niej są. Akcja dzieje się wiele lat po czasach Kiona, ale przecież jego następcy mogli powrócić do dawnych tradycji.

    Koniec rozdziału trzyma w napięciu. Wszystko jest takie tajemnicze, zwłaszcza ta, która może uprzedzić Nafsi.

    Z wielką chęcią czytałabym opowieści o życiu starszych postaci z tego bloga. "Historia Gizy była piękna" - tyle wystarczy, by mnie zachęcić ;)

    Pozdrawiam i życzę weny twórczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak wspaniały i obszerny komentarz, Maisho <3 Ja się zastanawiam, kiedy Ty wrócisz do pisania ;)

      W Lwiej Straży trochę się pozmieniało od czasów Kiona, przede wszystkim członkowie nie mogą być dziećmi (tak jak Kion) i żaden z nich nie ma tego śmiesznego Ryku, a co za tym idzie, liderem Lwiej Straży nie musi być drugie dziecko Króla (tym bardziej, że w mojej historii Król nie ma ani potomka ani rodzeństwa). Są to po prostu wybierani najodważniejsi/najszybsi/najsilniejsi itd., czyli ci, którzy się do tej Straży nadają, bez Ryków i innych magicznych spraw - trochę śmieszne, gdy spojrzy się na to, że przecież te blog opiera się na magii :)
      Jeśli chodzi o gatunek zwierząt należących do Straży, to jeszcze się nad tym zastanawiam, czy to, co zaczął Kion przetrwało.

      Takie komentarze aż sprawiają, że chce się pisać więcej :) Nad nowym blogiem myślę, może niedługo się pojawi :)

      Pozdrawiam i Tobie również życzę weny.

      Usuń
    2. Cała przyjemność po mojej stronie ;)
      Kiedy wrócę do pisania... Nie wiem. W tej chwili piszę tylko pewną hieną na Król Lew PBF, co jednak nie jest sztuką. Mam dużo innych zajęć (biol-chem...) i obawiam się, że przy braku czasu pisanie znowu mogłoby się skończyć klapą :/

      Podobają mi się te zmiany w Lwiej Straży. Ryk i przesadzona siła dzieci są dla mnie jednymi z najbardziej irytujących rzeczy w serialu xd A to, że niekoniecznie syn Króla jest najwaleczniejszy, jest dużo bardziej sprawiedliwe.

      Usuń
  14. Rewelacyjny blog
    Polecam

    OdpowiedzUsuń
  15. I znów zapierający dech w piersiach opis Lwiej Skały na początku! Zupełnie jak jej widok, który z łatwością można sobie wyobrazić. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś lepiej to ubrał w słowa.
    Co do fabuły, widzę, iż się rozkręca. Podobnie, jak inni, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Co oznacza to znamię? Dlatego ktoś miałby z tego powodu chcieć, jak się obawiam, zrobić krzywdę małej Safi? Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hey kiedy nowy rozdział? Bo się super czyta.

    mam pytanie do Maishy i do Nyoty kiedy zaktualizujecie posty na lwie tajemnice?

    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział już naprawdę niedługo, ponad połowa za mną, proszę Was jeszcze o chwilę cierpliwości, obiecuję, że się nie zawiedziecie :)

      Napisałam komentarz na Lwich Tajemnicach, że na chwilę obecną nie jestem w stanie prowadzić tego bloga. Marzycielka jest w jego szeregach i ma dostęp do tworzenia postów, więc mam nadzieję, że w końcu się na to zdecyduje :) Ja już nawet przestałam oglądać The Lion Guard, więc nie jestem w stanie się wypowiadać na temat serialu :/

      Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie :)

      Usuń
  17. Cudowny rozdział. Jestem zachwycona Twoimi niesamowitymi opisami. *.* Bardzo się cieszę, że wróciłaś i znowu zaczynasz historię Milele. Mam nadzieję, że tym razem uda Ci się ją skończyć. ;) Ciekawi mnie co Nafsi miała na myśli. Niecierpliwie czekam na następny rozdział i życzę weny. :)

    A! No i oczywiście z przyjemnością przeczytałabym blog o losach Sarhaana, Gizy i reszty. ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz :)